Weszliśmy do lokalu. Dziwnie się czułam gdy wszystkie spojrzenia skierowały się w moją stronę, czułam się niekomfortowo, ale Justin objął mnie ramieniem, najwyraźniej myślał, że może sobie robić ze mną co mu się podoba :
- Ekhem. - syknęłam i zrzuciłam jego rękę z mojego ramienia.
- Chyba coś Ci się pomieszało.
- No tak... Przepraszam. - wyszeptał spuszczając głowę w dół i wolno idąc kierował się do stolika.
Odsunął mi krzesło, usiadłam i dosunął mnie do stolika. Usiadł naprzeciwko mnie i skierował swoje spojrzenie na mnie. Ja tylko spuściłam głowę w dół i bawiłam się palcami moich dłoni.
- A więc jesteś Emily i dopiero się tu przeprowadziłaś, tak?
- No tak. A ty jesteś Justin Bieber, gwiazdor.
- Czyli takie masz o mnie zdanie? - zapytał nadal na mnie patrząc.
- Tak, takie mam o Tobie zdanie. - odpowiedziałam mu, ale teraz patrzałam w jego mocno czekoladowe oczy.
- A więc sądząc po Twoich słowach, nie jesteś moją fanką?
- Nie jestem fanką, ale nie mam o Tobie złego zdania, więc nie schrzań tego. - powiedziałam spokojnie, ale brzmiało to trochę jak groźba. Justin nic nie odpowiedział, pewnie dlatego, że kelner właśnie szedł w naszą stronę, a on miał nos w karcie dań.
- Dzień dobry. Można przyjąć zamówienie? - zapytał wysoki, czarnooki brunet.
- Poproszę filety z kurczaka.
- A dla pani?
- Eee... To samo. - powiedziałam zamyślona.
- Wiesz jesteś ładna... - powiedział nagle Justin.
- Wiesz, daruj sobie. - powiedziałam wstając i kierując się w stronę wyjścia.
Otwarłam drzwi i wyszłam na zewnątrz, kierując się w stronę domu.
**
Otwieram drzwi wejściowe domu, przechodzę przez próg.
- Wróciłam! - krzyknęłam.
Nikt nie odpowiedział, najwidoczniej rodzice gdzieś wyszli, nowe miasto, a oni już coś załatwiają.
Korzystając z chwili spokoju włączyłam telewizor, weszłam na górę i przebrałam się w pidżamę, następnie zeszłam do kuchni, aby przygotować popcorn i nalać coś do picia. Po kilku minutach usłyszałam dziwne stukanie o okna, bałam się podejść do nich więc pobiegłam do łazienki, aby się tam ukryć.
To wydaje się śmieszne, ale bałam się, że to jakiś gościu z kijem baseballowym, wybije mi szybę w oknie, uderzy mnie tym kijem i wykradnie połowę rzeczy z domu, do którego co dopiero się wprowadziłam, a mama i tata już nigdy by mi nie zaufali. Po kilku minutach myślenia nad czarnymi scenariuszami, zdałam się na odwagę i wyszłam z łazienki, następnie podeszłam do okna, otworzyłam je i zaczęłam się rozglądać. Coś szeleściło w krzakach, a po chwili przede mną stanął Justin.
- Tobie już totalnie padło na mózg ?! - zaczęłam po nim krzyczeć.
- No nie... - powiedział.
- Dobra, nie ważne. Wchodź do środka - powiedziałam wzdychając.
Szłam w stronę drzwi gdy nagle zobaczyłam, że Justin jest już w środku.
- Wiesz, że cywilizowani ludzie wchodzą zazwyczaj drzwiami... - powiedziałam przyglądając się mu.
- No tak, ja też zazwyczaj wchodzę drzwiami. - powiedział drapiąc się w tył głowy i lekko uśmiechając.
- To może usiądziesz ? - zaproponowałam.
Oczywiście nadal byłam na niego zła, ale grzeczność tego wymaga.
- Napijesz się czegoś ?
- Nie dzięki. Wiesz przyszedłem tu po coś innego. - powiedział.
Nic nie odpowiedziałam, odwróciłam się w jego stronę i słuchałam.
- No wiesz... Chciałem Cię...
- Przeprosić ?
- No tak. - Dobra, wybaczam, ale pamiętaj jeszcze raz wywiniesz mi takie coś to już Ci nie wybaczę. - powiedziałam lekko się uśmiechając.
- Cieszę się, że mi wybaczyłaś. Może jutro się spotkamy?
- Pewnie. - powiedziałam pisząc na małej karteczce numer mojego telefonu.
- Masz. - powiedziałam, podając mu mały skrawek papieru.
- Dzięki. Do zobaczenia. - powiedział, wychodząc.
Gdy wyszedł poczułam łaskotanie w brzuchu, zastanawiałam się co się ze mną dzieje. Przecież go nie lubię... A może jednak... Nie, to niemożliwe.
- Wróciłam! - krzyknęłam.
Nikt nie odpowiedział, najwidoczniej rodzice gdzieś wyszli, nowe miasto, a oni już coś załatwiają.
Korzystając z chwili spokoju włączyłam telewizor, weszłam na górę i przebrałam się w pidżamę, następnie zeszłam do kuchni, aby przygotować popcorn i nalać coś do picia. Po kilku minutach usłyszałam dziwne stukanie o okna, bałam się podejść do nich więc pobiegłam do łazienki, aby się tam ukryć.
To wydaje się śmieszne, ale bałam się, że to jakiś gościu z kijem baseballowym, wybije mi szybę w oknie, uderzy mnie tym kijem i wykradnie połowę rzeczy z domu, do którego co dopiero się wprowadziłam, a mama i tata już nigdy by mi nie zaufali. Po kilku minutach myślenia nad czarnymi scenariuszami, zdałam się na odwagę i wyszłam z łazienki, następnie podeszłam do okna, otworzyłam je i zaczęłam się rozglądać. Coś szeleściło w krzakach, a po chwili przede mną stanął Justin.
- Tobie już totalnie padło na mózg ?! - zaczęłam po nim krzyczeć.
- No nie... - powiedział.
- Dobra, nie ważne. Wchodź do środka - powiedziałam wzdychając.
Szłam w stronę drzwi gdy nagle zobaczyłam, że Justin jest już w środku.
- Wiesz, że cywilizowani ludzie wchodzą zazwyczaj drzwiami... - powiedziałam przyglądając się mu.
- No tak, ja też zazwyczaj wchodzę drzwiami. - powiedział drapiąc się w tył głowy i lekko uśmiechając.
- To może usiądziesz ? - zaproponowałam.
Oczywiście nadal byłam na niego zła, ale grzeczność tego wymaga.
- Napijesz się czegoś ?
- Nie dzięki. Wiesz przyszedłem tu po coś innego. - powiedział.
Nic nie odpowiedziałam, odwróciłam się w jego stronę i słuchałam.
- No wiesz... Chciałem Cię...
- Przeprosić ?
- No tak. - Dobra, wybaczam, ale pamiętaj jeszcze raz wywiniesz mi takie coś to już Ci nie wybaczę. - powiedziałam lekko się uśmiechając.
- Cieszę się, że mi wybaczyłaś. Może jutro się spotkamy?
- Pewnie. - powiedziałam pisząc na małej karteczce numer mojego telefonu.
- Masz. - powiedziałam, podając mu mały skrawek papieru.
- Dzięki. Do zobaczenia. - powiedział, wychodząc.
Gdy wyszedł poczułam łaskotanie w brzuchu, zastanawiałam się co się ze mną dzieje. Przecież go nie lubię... A może jednak... Nie, to niemożliwe.